Zasadniczo nic się nie stało. No to na czym wtopił Eurogeddon?

 Swego czasu rzuciłem rękawice Rybińskiemu i jego funduszowi. Jak tylko to zrobiłem, nie upłynęło dwa tygodnie, jak Eurogeddon przyniósł inwestorom bardzo piękny zysk 18,71% - czyli prawie tyle co „gwarantowana” pula prezesa Plichty. Najwyraźniej jednak, katastrofa EURozony nie miała nadejść tego lata i korekta była nieunikniona. Korekta jak korekta większość notowań powróciło w rejony z lutego tego roku, kiedy to Eurogeddon odpalał. Dlaczego zatem fundusz pokazał bardzo brzydką cyfrę w zeszłym tygodniu, goląc na -13,1%, portfele amatorów uzyskania wielkich zysków na wielkim nadciągającym krachu. Przyjrzyjmy się poniższej tabelce pokazującej zachowanie się instrumentów bazowych, na których Rybiński oparł strategię Eurogeddona. Może uda się znaleźć odpowiedź skąd ta wtopa.

Jak widać, Eurogeddon jest bardziej wrażliwy na zmiany rynkowe niż by to wynikało z notowań instrumentów bazowych. Pokazał to „dzień chwały” (18.71% vs 9,02%), jak i sierpniowa sromota. Sytuacja taka może być wynikiem spread'ów między kontraktami, a instrumentami bazowymi, które są korzystne w przypadku trendów pozytywnych i vice-versa podczas okoliczności odwrotnych. Ten wariant jest najbardziej optymistyczny dla osób, które powierzyły swoje pieniądze Rybińskiemu. Ale jeżeli Rybiński „obstawił” pieniędzmi klientów zakłady na zagładę w lecie tego roku (ten wariant wydaję mi się bardziej prawdopodobny) a ona nie nadeszła, to właśnie ten zakład przegrał i jeżeli będzie miał chęć dalej się zakładać, a katastrofa na jesieni się nie ziści, to klienci poniosą następny koszt. Pytanie, czy jeżeli upragniona katastrofa nadejdzie na wiosnę lub lato przyszłego roku, to czy Eurogeddon będzie miał jeszcze pieniądze żeby obstawić zakłady i ile tych zakładów będzie mógł wykupić aby dać wielkie profity?

Ja dalej podtrzymuję swoje zdanie, że na katastrofie zarobić się nie da. Można podjąć działania i przyjąć strategie dla ochrony (minimalizacji szkód) swoich aktywów przed skutkami zagłady ale nie można tego traktować jako źródła ewentualnego zysku. Zrozumienie powyższego skutkowałoby tym, że strategie inwestycyjne Eurogeddona byłyby diametralnie inne od tych, które są zaprezentowane w prospekcie, a notowania funduszu nie wyglądałyby jak zawartość portfela nałogowego gracza z kasyna.

Przeciwstawiona Eurogeddonowi moja bardzo prostacka inwestycja w dolarowe akcje Google'a w jakimś sensie spełnia kryteria zabezpieczenia środków na wypadek krachu EURozony, a jak optymistyczniej spojrzeć może być źródłem całkiem przyzwoitych zysków. Jak na razie, to bez fajerwerków daje ponad 16%, a wartość jednostki Krafodeona jest 15,55 vs 11,61, które na sierpień wypracował Eurogeddon.

Jak będzie dalej? Pożyjemy zobaczymy. Nie życzę Rybińskiemu i jego klientom źle. Inwestycyjna strategia Krafodeona również zakłada możliwość upadku strefy EURo i poważnego syfu na świecie, ale o ile ta strategia jest nastawiona na różne warianty rozwoju sytuacji, to pomysł Rybińskiego jest nastawiony tylko na jeden, w który dodatkowo trzeba jeszcze się wcelować we właściwym czasie. Taka strategia bardziej mi śmierdzi trupem niż szampanem.

 Dla polepszenia nastroju - okazało się, że ustalona w pierwszym wpisie pula, po rewaluacji się trochę nam wygrubasiła i piętnasta buteleczka jest już wypełniona, nie w niespełna 1/8-ej, ale już prawie na 60%

(34,09/1,23/1,9 = 14,58).